Dzielę się z Wami czymś, co zmieniło moje życie. To jedno z tych zdjęć, które pokazują, że wytrwałość i determinacja popłaca, ale również pokazuje, że za "zbrodnie" na sobie karę trzeba będzie ponieść.
Kiedyś, dawno temu, ważyłem tyle, co cztery worki kartofli - 200 kg żywej wagi! Dbałem wtedy głównie o moje podniebienie. Przyszedł moment, kiedy musiałem zmienić swoje podejście do życia. I wiecie co? Udało mi się! Dla każdego bez wyjątku przyjdzie czas, moment, kiedy przestanie żyć jakby był nieśmiertelny, i zacznie myśleć i zastanawiać się, dlaczego tak nie jest. Tak było i ze mną. Mój wyrok, moja KARA za "zbrodnię" jaką popełniłem na moim organizmie, za to jak żyłem i co jadłem, dopadła mnie, ale dopadnie każdego wcześniej czy później.
Oczywiście, nie było to łatwe. Były momenty zwątpienia, upadki i porażki. Ale w końcu zrozumiałem, że muszę być konsekwentny w dążeniu do celu. I wiecie co jeszcze? Zrozumiałem, że nie ma nic gorszego niż "dobrzy doradcy", którzy zamiast wspierać, potrafią tylko zniechęcać. Ale najgorsi byli Ci, dla których było to obojętne, jak dla mojej "lekarki". Dlatego teraz wiem, że warto być sobą i iść własną drogą.
Dzięki determinacji i trochę szalonym pomysłom udało mi się odmienić swoje życie. Teraz chcę pokazać innym, że siła i moc tkwią w nich samych. Wystarczy tylko sięgnąć głębiej w siebie i znaleźć swoje "dlaczego". Bo jeśli ja mogłem to zrobić, to każdy może! Moja historia jest przestrogą dla tych, którzy uważają, że są nieśmiertelni i nie muszą dbać o swoje zdrowie. Wiem też, że nigdy nie jest za późno, żeby zacząć zmieniać swoje życie na lepsze. Jeśli macie jakieś marzenia czy cele, to idźcie za nimi! Róbcie to krok po kroku, ale róbcie. Marzenia są piękne, ale to nasze Potrzeby, rzeczy realne i mniejsze, łatwiejsze do osiągnięcia, uczą nas poprzez ich realizację, wytrwałości, dyscypliny, miłości, nadziei i szczęścia, i to one prowadzą nas do spełniania marzeń... Bądźcie wolnymi i otwartymi ludźmi, ale też zdeterminowanymi i wytrwałymi w dążeniu do realizacji Potrzeb. Prowadźcie taką listę! Zapisujcie w niej Wasze Potrzeby i realizujcie je. Czytajcie ja kilka razy dziennie! Utrwalajcie je i odkreślajcie te, które już zrealizowaliście. Gdy wykreślicie ostatnie, uwierzcie, że w tym momencie, droga do Waszych marzeń stanie otworem,, a Wy będziecie Szczęśliwymi ludźmi! Bo przecież życie jest za krótkie, żeby marnować je na zbędne rozterki.
Życzę Wam powodzenia i determinacji w tym co robicie.
I najważniejsze pytanie do Ciebie, który to czytasz, zostawiłem na koniec....
Kogo słuchasz?
Moją podpowiedź znajdziesz na Blogu w jednym z artykułów, ale teraz jednak zastanów się... KOGO SŁUCHASZ! Co wkładasz sobie do głowy? Komu pozwalasz tam byś, mieszać, żyć za Ciebie, dawać złe rady, zatruwać życie, itd... Dziś telewizja, portale społecznościowe, komórki, płynące ze wszystkich stron informacje, wiadomości, potworności, wypadki, polityka, programy oszołomy, itd... wszystko to ma jeden cel. Odwrócić Twoją uwagę od codzienności, od Twojego Prawdziwego Życia, Ma stworzyć, zbudować świat iluzji, złudzeń i poddaństwa ! Każda pamięć kiedyś będzie pełna! Co wtedy robisz... np. w telefonie... Pozbywasz się zbędnych plików! Zrób to ze swoją głową... z Twoją Pamięcią, aby zostało w niej to, co poprowadzi Ciebie tam gdzie Ty chcesz iść, gdzie chcesz być, do Twojego Sukcesu, czymkolwiek jest on dla Ciebie. Nie tam, gdzie każą Ci iść, a Ty dziś tam idziesz i robisz to co chcą, jak zahipnotyzowany! Obudź się i bądź szczęśliwy i dawaj to szczęście innym!
Czasami przeglądając stare zdjęcia, trafia się na takie skarby jak to - jedno z niewielu, na których jestem z moimi dziećmi. Byłem jedynakiem i zawsze uważałem, że to fajne, ale gdy moje dzieci bawiły się razem, zastanawiałem się, jak by to było mieć rodzeństwo? Teraz, gdy patrzę na dorosłą już trójkę "szkrabów", wiem, że rodzeństwo to coś wspaniałego. Razem śmieją się, krzyczą, kłócą i godzą... Wspierają się nawzajem, idą za sobą jak w dym. To naprawdę piękne. Chciałbym, aby tak było zawsze. A co do mnie... Zawsze uwielbiałem coś tworzyć. "Mały Modelarz" i papierowe modele, to była moja pasja. Sklejane z kawałeczków, tworzyły całość. Samoloty, statki, czołgi, itd... Tworzenie czegoś, modelowanie, zawsze było ze mną. Może dlatego obrałem kierunek produkcji wyrobów skórzanych. Tworzenie wzorów, wymyślanie, a następnie robienie z tego gotowego wyrobu, portfela, teczki, itp. było pasjonujące. W pewnym momencie zrezygnowałem z działalności i związałem się z dużą firmą, jako szef produkcji :) Wystawialiśmy nasze wyroby na Targach Poznańskich, jeździłem do Włoch na targi skór ( Bolonia i inne ) i do garbarni, gdzie szukaliśmy skór do produkcji. Przy okazji zwiedzałem Włochy ( Wenecja, Pizza i inne ) i nie tylko. To były niesamowite doświadczenia i czas! Niestety, ten tryb życia nie sprzyjał zdrowemu odżywianiu się. Nie zastanawiałem się co kładę na talerz, ważne aby smakowało! Przytyłem dużo kilogramów! W końcu nadszedł ten moment, kiedy musiałem zmierzyć się z konsekwencjami. Zdrowie zaczęło szwankować (delikatnie mówiąc) :(
Patrząc wstecz, widzę ogromne zmiany w moim życiu. Zdrowie stało się priorytetem, choć nie od razu. To nie było łatwe, ale wiem, że warto było podjąć to wyzwanie. Życie jest pełne niespodzianek i czasem trzeba się zatrzymać, spojrzeć w lustro i podjąć decyzję o zmianie. Dlatego teraz staram się żyć zdrowo, dbać o siebie i cieszyć się każdym dniem z moją wspaniałą rodziną. Bo w końcu to ona jest najważniejsza.
Czasami zastanawiam się, dlaczego nie lubię tak bardzo pozować do zdjęć, skoro uwielbiam robić zdjęcia innym. Może dlatego, że najlepsze ujęcia to te z zaskoczenia, kiedy emocje są autentyczne. Patrząc na tysiące zdjęć moich dzieci, wracam wspomnieniami do czasów, gdy sam byłem dzieckiem. Pełen energii i entuzjazmu, zawsze to ja wybierałem skład do gry w piłkę i marzyłem o wielkich meczach. Dojrzewanie przyniosło zmiany. Zawsze byłem "duży" czyli na swój sposób "puszysty" :) i nie zawsze było mi z tym dobrze a wręcz źle. Pewnego dnia spotkałem jednak człowieka, nad jeziorem, gdy po maturach wyskoczyliśmy paczką na kilka dni pod namioty. Sprawił on, że spojrzałem na siebie z innej strony... Od środka. Był dużo bardziej "puszysty" ode mnie i przez ten czas pobytu, był duszą towarzystwa. Siedząc wieczorem przy ognisku w samych slipach, grając na gitarze, przyciągał wszystkich dookoła jak magnes, i każdy widział w nim człowieka... Jego słowa o akceptacji samego siebie, takim jakim się jest, stały się dla mnie impulsem do zmiany. Teraz, kiedy gram na gitarze, czuję się wolny i szczęśliwy i czasami wracam myślami do tamtych chwil. To niesamowite, jak jedno spotkanie może zmienić nasze spojrzenie na siebie i nie tylko to. Dzięki niemu nauczyłem się akceptować siebie takim, jakim jestem, i to jest najważniejsze.
Życie dało mi w kość. Nie wiedziałem (?), że powinienem dbać o siebie co najmniej tak samo jak o samochód czy o komórkę. I to by wystarczyło. A tak... Przyszło nadciśnienie, wysoki cukier, ciężka / z czasem/ tachykardia i konieczność wykonania pilnego zabiegu Ablacji... Diety, leki, stres... zaczęły być nagle moimi "towarzyszami" w codziennym życiu.
Były dni, kiedy moje serce praktycznie bez przerwy przyspieszało, zwalniał, stawało i znowu ruszało, i tak godzinami, latami, co raz intensywniej, a ja w takich momentach, modliłem się o to, aby pomoc zdążyła przyjechać i zabrać mnie do szpitala. Byłem wykończony zarówno fizycznie jak i psychicznie. Moi najbliżsi i rodzina, pamiętają to doskonale. Śmieję się dzisiaj, że OIOM był moim "warsztatem naprawczym" a personel i załoga karetek stali się moimi znajomymi. Od jednego z nich, nawet kupiłem samochód :). Ale uczucie , jakie towarzyszy temu, gdy podają Ci dożylnie środek, na "spowolnienie akcji serca", raz... drugi... trzeci... w coraz większych dawkach, ten ból, ścisk, to coś... jest nie do opisania! Mam to do dziś w głowie. Co prawda widok dookoła Ciebie lekarzy, pielęgniarek i anestezjologa sprawia wrażenie bezpieczeństwa, ale gdyby tak było... to czy stali by obok i monitorowali to co się dzieje z moim sercem... A ja z bólu odpływałem... I nigdy więcej tego nie chcę i nikomu nie życzę... Trwało to wiele lat, i gdy już miałem ustalony termin operacji... wtedy, pewnego dnia pojawiła się szansa. Szansa na zmianę. Dzięki osobie, która dała mi tę szansę (dzięki Gerard!), moje życie nabrało zupełnie nowego wymiaru. Wystarczył miesiąc... aby wszystko zniknęło! Nie mogłem uwierzyć w to co się stało! Umówiłem wizytę u mojej Pani kardiolog, zrobiliśmy po tym 1 MIESIĄCU badania, które pokazały, że WSZYSTKO powróciło do normy ! Zapytałem, czy chce wiedzieć co się stało i jak - bez operacji - w 1 miesiąc to się stało i dzięki czemu... to usłyszałem tylko zdanie... " no cóż... zdarzają się takie rzeczy" , a na pytanie, czy nie chce tego poznać i czy nie jest warto pokazać tego innym ludziom... padła odpowiedź... " nie wiem co się stało, ale nie jest to kwestia medyczna, i nie jestem tym zainteresowana"! Te słowa "ZABIŁY" we mnie wiarę w lekarzy jako ludzi , a dokładniej w tą osobę, pod opieka której byłem prawie 10 lat, i zrozumiałem wtedy, że pacjent wyleczony, to pieniądz stracony, że podtrzymywała mnie tak długo, aż w momencie, gdy ryzyko było już zbyt wielkie, zdecydowała się skierować mnie na Ablację. Może sama nie rozumiała tego i nie wiedziała co ma odpowiedzieć... Była zupełnie obojętna na to co zobaczyła, na wyniki badań , które sama zrobiła! To była moja ostatnia wizyta u niej. Tylko raz, po ok. 2 latach, poszedłem, ale nie do NIEJ, aby sprawdzić, co i jak dzieje się wewnątrz mnie. Badania potwierdziły normalny stan z brakiem odchyleń, jak u zdrowego człowieka, z wyjątkiem jednego, spowodowały to leki, których brałem ogromne ilość, np. 5-6 razy dziennie pod koniec Polfenon 300mg! / czyli ponad 5% przerostu czy powiększenia komór serca...
Dziś dzielę się tą historią z Wami, bo wiem, że każdy z Was może znaleźć w sobie siłę do zmiany. A jeśli ja mogłem to zrobić, to każdy może! Pamiętajcie, że nawet największe wyzwania można pokonać, trzeba tylko determinacji, wytrwałości, celu, oraz trochę szalonego poczucia humoru :)
Tak więc nie bójcie się wyzwań, niech Wasza broda będzie kolorowa jak moja kiedyś, a życie pełne uśmiechu! Bo przecież życie to nie tylko dieta i trening, ale także duża dawka humoru i dystansu do samego siebie. No i oczywiście porządna dawka naszych produktów! To styl życia!
Cóż za historia! Nie ma co ukrywać, życie potrafi zaskoczyć i doprowadzić do sytuacji, które wydają się nie do przeżycia. Ale jak widać, zawsze jest jakaś nadzieja i sposobność na zmianę. I tak oto, z 200 kg wagi udało mi się przejść na drugą stronę, może jeszcze nie do końca, ale wystarczy do tego, aby teraz patrzyć na to wszystko z dystansem i uśmiechem.
Pamiętam te czasy, kiedy dzieci malowały mi brodę na różne kolory - żółty, niebieski, różowy, turkusowy... to były czasy! Ale teraz skupmy się na teraźniejszości. Prowadzę ten blog i założyłem Klub... VipTem-Club. Przez lata zdobyłem sporo wiedzy teoretycznej, ale to praktyka i doświadczenie dały mi prawdziwą lekcję życia. Dzięki programowi metabolicznemu i naszym produktom zmieniłem swoje podejście do zdrowego stylu życia i zacząłem patrzeć sercem a nie oczami na to, co dziś kładę na talerz i dokładnie to samo przekazuje innym.
Jednak to potrzeby Ludzi, są na pierwszym miejscu ale aby je poznać, trzeba je usłyszeć, a nie tylko gadać o tym jak możemy im pomóc, bo najczęściej mówimy ludziom to, czego oni albo nie znają albo nie potrzebują, albo nie wiedzą o tym, że tego nie znają i że tego potrzebują... Tak jest najczęściej. Dlatego pracuję z każdym na teście witalności, aby sami uświadomili sobie a może nawet odkryli swoje potrzeby, a następnie zastanowili się , zanim zaproponujemy rozwiązanie na ich problemy czy potrzeby. ludzie chcą żyć w zdrowiu i być szczęśliwi. Tyle.
... Uwielbiam to zdjęcie... Ma już prawie 18 lat.
Czasem warto zatrzymać się na chwilę i spojrzeć wstecz, przypomnieć sobie drogę, którą do tej pory przeszliśmy. Dzisiaj chciałbym podzielić się z Wami refleksją na temat życia, czasu i odpowiedzialności za swoje losy.
Patrząc na to zdjęcie, na moją córkę, która właśnie wkroczyła w dorosłość, nie mogę nie zastanowić się, jak szybko płynie czas. To prawda, że życie pełne jest ważnych momentów, które zapadają nam w pamięć, ale równie istotne są te drobne, radosne chwile, które często zapominamy. Dlatego warto doceniać każdy dzień, każdą chwilę i dbać o swoje marzenia.
Czasami zastanawiam się, czy gdybym podjął inne decyzje w przeszłości, byłbym teraz w innym miejscu?... Ale czy chciałbym tego naprawdę? Moje życie tu i teraz jest dla mnie ważne, tak jak Twoje dla Ciebie. Dlatego zachęcam Cię do działania już teraz. Dzisiaj. Bez odkładania niczego na jutro, bo... jutra może już nie być... Znajdź swoje cele, swoje "dlaczego" i zaczynając od małych potrze, małych kroków ruszaj odważnie i bez obaw w ich kierunku. Nie czekaj na jutro, bo dzisiaj jest szansa, pomysł i rozwiązanie na jutrzejszy dzień. Nawet jeżeli będziesz musiał tak żyć przez rok, 2 czy3 lata... Nawet jeżeli będziesz musiał zmienić priorytety, może odłożyć hobby, zmienić nawyki, poznać smak porażki, krytyki czy śmiechu... czyli żyć tak, jak NIKT INNY BY NIE CHCIAŁ... To potem możesz spędzić resztę życia tak, jak każdy by chciał i o czym marzy.
Dlatego bądź odważny, podejmij odpowiedzialność za swoje losy i idź naprzód. Bo teraz jest Twój czas, Twoja chwila, Twoja szansa. Niech Twoje życie będzie pełne radości i spełnionych marzeń.
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.
Podpowiedź:
Możesz usunąć tę informację włączając Plan Premium